Mystic Festival 2025: Głośno się dzieje w państwie duńskim

Czy wiecie, że Kopenhagę dzieli od Gdańska tylko 400 kilometrów? W tym roku z sąsiedzką wizytą wpadną do nas John Cxnnor, Møl, Cabal, Katla, Plaguemace i Embla. Lepszego przeglądu młodej sceny duńskiej poza Danią nie znajdziecie.

John Cxnnor

John Cxnnor brzmi jakby na ochotnika przeszedł na stronę Skynetu i niszczył wszystko, co ludzkie zimną, mechaniczną dźwiękową przemocą, rozciągająca się od trip-hopu przez industrial do techno. To projekt braci Ketila G. Sejersena i Rasmus G. Sejersen, znanych wam z grupy LLNN, do którego zapraszają najlepsze głosy duńskiej sceny harcore’owej i metalowej. 

Møl

Z dryfujących swobodnie panoramicznych, shoegazowych snów, które śni dla nas nas Møl, słuchacz raz po raz wyrywany jest zbolałym, blackmetalowym krzykiem lub potężnym uderzeniem gitar. Kwintet z Aarhus ma dotąd na koncie dwa albumy – „Jord” i „Diorama” – i opinię znakomitego zespołu koncertowego. 

Cabal

Jeden z najbardziej bezkompromisowych duńskich zespołów, deathcore’owa maszyna do mielenia mięsa. Niezbyt świeżego, jeśli wierzyć tytułowi ich czwartego albumu – „Everything Rots” – szykowanego przez Nuclear Blast na kwiecień 2025 r. Przedsmak tego, co może się zdarzyć w Stoczni mieli uczestnicy listopadowego koncertu Cabal w Warszawie, o ile ktoś uszedł z tego cało.

Katla

Slugde/doom podgrzany piekielnym ogniem. Jest ciężko, surowo i bezkompromisowo – to rzecz dla fanów Conana czy nawet Electric Wizard. Po kilku latach wojowania w undergroundzie Katla podpisali kontrakt z Napalm Records, czego efekt zapewne wkrótce poznamy. 

Plaguemace

Skandynawski death metal w najczystszej formie. Jeśli nie zegniecie karków do headbangingu, Plaguemace wam je połamią kruszącymi riffami. Ich debiutancki album „Reptilian Warlords” ukazał się jesienią ubiegłego roku i zgodnie z tytułem brzmi to jak wojna wypowiedziana ludzkości przez reptilian. Oczywiście, jaszczury wygrywają.

EmblaMożecie nie kojarzyć tej nazwy, bo kwintet z Kopenhagi używa jej raptem od maja 2024 r. Wcześniej funkcjonowali pod szyldem We Are Among Storms i albumem „The I In We” narobili sporo zamieszania na duńskiej scenie posthardcore’owej. Pierwsze nagrania jako Embla mają już za sobą, ale słyną przede wszystkim z kipiących emocjami koncertów.