King Diamond

Ktoś musi umrzeć, by narodzić mógł się ktoś. Gdy Mercyful Fate zostało rozwiązane w 1985 roku, frontman grupy, King Diamond, nie czekał zbyt długo na kolejne ruchy. Stwierdził, że pociągnie swoją heavymetalową wizję dalej, a do składu dokooptował dwóch kolegów z poprzedniego zespołu – Michaela Dennera i Timiego Hansena. Cała trójka zgodnie uznała, że działanie po prostu pod szyldem King Diamond będzie słuszne pod kątem biznesowym – w końcu Król był już uznaną postacią, dlatego takie posunięcie okazało się dobrym ruchem pod względem biznesowym. Pierwszą inkarnację składu formacji uzupełnili Mikkey Dee oraz Andy LaRocque. Jeszcze w 1985 roku kapela wypuściła demo i singla „No Presents for Christmas”, a niespełna parę miesięcy później uderzyła kultowym już debiutem, „Fatal Portrait”. Album spotkał się ze świetnym odbiorem, rozchodząc się w 100 tysiącach egzemplarzy na terenie samego USA i oferując pierwszy wielki hit Kinga solo – „Halloween”.

Od 1987 do 1990 roku Diamond był nieustannie zarobiony. Wydał w tych latach cztery kolejne krążki, na których jego heavymetalowa formuła stawała się coraz bardziej złożona i progresywna. Nie tylko muzycznie, lecz także tekstowo, ponieważ Król zdecydował się na snucie opowieści w formie koncept-albumów. Płyty od „Abigail” aż po „The Eye” są żywymi klasykami w dyskografii Kinga. Pozostałe materiały wydane w latach 90. również spotkały się z entuzjazmem fanów. W latach dwutysięcznych duński książe mroku również radził sobie dobrze, puszczając w świat cztery płyty, z których najlepszą według fanów było „Abigail II: The Revenge”. Co prawda ostatnie pełne wydawnictwo artysty to „Give Me Your Soul… Please”, ale od 2018 roku trwają intensywne prace nad jego następcą, „The Institute”.